This review may contain spoilers
Wielowymiarowa puenta o życiu.
Przychodzi taki moment w życiu, po obejrzeniu tyyyyyyyyylu dram że trafiasz na pozycję po której myślisz "luuuuuuudzie i wy się tamtymi dramami zachwycacie?"
Kit z wszystkimi słodkimi opowieściami czy dramami akcji.
Trafiłam na coś co sprawiło mi takiego kopa w sercu jakbym Biblię znów przeczytała.
Poznajcie The Light in Your Eyes.
_____________________________________________________________________
Od pierwszych odcinków zostajemy "głęboko" wprowadzeni w typowo powiedziałoby się standardową historyjkę romantyczną. Mamy Hye Je czyli aspirantkę na reporterkę bądź konferansjerkę która doznaje jakieś pauzy zawodowo życiowej próbując po cięzkich studiach znaleźć pracę w zawodzie. Szarą codzienność wypełnia jej szlajanie się przyjaciółkami po barach, użeranie się z rodzinką oraz uganianie się za miłostkami. Jej rodzina tego nie wie, ale Hye Ja już na wstępie dzieli się z nami swoją największą tajemnicą - chowa zegarek dzięki któremu jest w stanie cofnąć się w czasie jednak każda taka próba kosztuje ją jakiś kawałek życia i dzięki temu Hye Ja niestety się starzeje. Po młodocianych próbach testowania wynalazku Hye Ja i tak już wygląda na wyrośniętą jak na swój wiek, więc niestety postanawia skrzętnie go schować i już więcej nie użyć. Życie płynie normalnie, Hye Ja doznaje swoich pierwszych rozterek związanych z pracą marzeń. Na klasowym spotkaniu spotyka sukcesywnych znajomych i zawiera nowe znajomości - kolejną miłostkę Joon Hę - pana przyszłego reportera o uroczym uśmiechu. Wszystko nagle wywraca się do góry nogami gdy ojciec Hye Jy ginie w wypadku samochodowym. Dziewczyna chwyta zegarek i za wszelką cenę stara się zmienić bieg wydarzeń co po licznych próbach kończy się tragedią. Hye Ja momentalnie jednego wieczoru staje się siwą staruszką.
Fabuła w tym wydaniu prezentuje się idealnie. Cała akacja dzieje się tak szybko że od ekranu cięzko jest w pewnym momencie odwrócić głowę. Łatwo też się domyśleć że od tego momentu wszyscy oczekują rozwiązania problemu tym bardziej że już podłapaliśmy pierwszy iskry głównej pary Hye Jy i Joon Hy co desparacko w nas drąży nadzieje że ta pra skończy na końcu w przepięknym obrazku happy endingu. Spokojnie spokojnie... Weżcie głęoki wdech bo autor w tym momencie wpakował waszą głowę na naprawdę głębokie wody.
Mnie się historia w tym momencie tak ogromnie spodobała że faktycznie jedyne czego oczekiwałam to tego jednego elementu który naprawi tej okropny burdel jaki się tu rozpanoszył. Hye Ja może i została zabawną staruszką, ale jak się okazuję nie tylko na nią wpłynął negatywnie cały zbieg wydarzeń. Okazuje się że życie Joon Hy kompletnie leci na dno a jej ojciec wcale nie był tym samym zadowolonym człowiekiem co przed zmianą. Zaczynamy w tym momencie oglądać coś co pachnie "Efektem motyla" w jakieś koreańskiej wersji light. Historia juz nie prezentuje nam rozbrykanej nastolatki ale monolog o życiu z perspektywy starszej kobiety. Okazuje się że życie na krawędzi wieku niesie za sobą nie tylko fizyczne konsekwencje. Wspólnie z Hye Ją dostrzegamy prawdy o życiu jakim jest nieuchronne przemijanie oraz konsekwencje wszystkich decyzji i zdarzeń jakie się człowiekowi przytrafiają. Różnorodność problemów od zwyczajnego reumatyzmu w kolanach a dyskryminacją i złym traktowaniem osób starszych przyprawia odbiorcę o chwilę refleksji nad wartością rzeczy posiadanych za młodu. Hye Ja nie tylko desperacko szuka sposobu na powrót do młodości ale i stara się usilnie naprawić rzeczy na które kiedyś mogła mieć wpływ a które obecnie w jej stanie psują się przed jej oczyma.
Chciałabym powiedzieć że tak mniej więcej przedstawia się cały zarys fabularny The Light in Your Eyes, ale ku zdziwieniu wszystkich oglądających pod koniec czeka na was olbrzymia niespodzianka. Jeżeli ja ja skupiliście całą swoją uwagę na złotym zegarku i podróży w czasie to przygotujcie się na kompletny zwrot akcji. Bardzo poruszający, bardzo moralistyczny pełen wzruszeń i litrów łez. Nie ukrywam że musiałam oglądacie ostatnie dwa, trzy odcinki jeszcze razy w niektórych momentach bo straciłam całkowicie rachubę co naprawdę jest rzeczywistością i po zakończeniu wciąż nic nie rozumiałam.
A ja myślałam że dramy z manipulowaniem czasu są "fajne". Pan Kim Su Jin się naprawdę tutaj postarał. Nie dość że poczułam się oszukana to w dodatku strasznie mnie w duszy zabolało zakończenie.
Co do muzyki czy jakiejkolwiek oprawy muzycznej, to nie usłyszmy nic ciekawego. Aktorstwo natomiast prosi się o oklaski. Nam Joo Hyuk jak zawsze płytki w swoich romantycznych rolkach, tak tu prosi się o owacje. Generalnie wszyscy odwalili kawał dobrej roboty. Oklaski dla pani Kim Hye Jy, tym razem tej prawdziwej aktorki. Nie wiem czy osobiście również jest tak przesympatyczną staruszką, ale role wyszła jej genialnie. Aż chciałam się do niej przytulać jak do własnej babci. Kim Ho Jun w roli pajacowatego brata Hye Jy dał mi tyle rozrywki że doprawdy nikt w tej dramie nie musiał już się na nią specjalnie wysilać.
Scenarzystom naprawdę daję 10 za pomysł i wykonanie. Dla takich pozycji człowiek przemierza oceany kdramalandu.
Niepozorna pozycja z bagażem ponadczasowych wartości. Są historie których się nie zapomina i są rzeczy które człowieka przyswaja w niecodzienny sposób. Uwierzcie mi, że dla każdego znajdzie się tutaj coś co zostanie w pamięci na dłużej niż sam repertuar trwał. Jeżeli są tytuły którymi można się poszczycić że się obejrzało, to The Ligh In Your Eyes z pewnością plasuje się do wyższej półki najbardziej wartościowych pomysłów serialowych z jakimi fan się spotka na swoje azjatyckiej drodze. Szczerze od serca polecam każdemu.
Kit z wszystkimi słodkimi opowieściami czy dramami akcji.
Trafiłam na coś co sprawiło mi takiego kopa w sercu jakbym Biblię znów przeczytała.
Poznajcie The Light in Your Eyes.
_____________________________________________________________________
Od pierwszych odcinków zostajemy "głęboko" wprowadzeni w typowo powiedziałoby się standardową historyjkę romantyczną. Mamy Hye Je czyli aspirantkę na reporterkę bądź konferansjerkę która doznaje jakieś pauzy zawodowo życiowej próbując po cięzkich studiach znaleźć pracę w zawodzie. Szarą codzienność wypełnia jej szlajanie się przyjaciółkami po barach, użeranie się z rodzinką oraz uganianie się za miłostkami. Jej rodzina tego nie wie, ale Hye Ja już na wstępie dzieli się z nami swoją największą tajemnicą - chowa zegarek dzięki któremu jest w stanie cofnąć się w czasie jednak każda taka próba kosztuje ją jakiś kawałek życia i dzięki temu Hye Ja niestety się starzeje. Po młodocianych próbach testowania wynalazku Hye Ja i tak już wygląda na wyrośniętą jak na swój wiek, więc niestety postanawia skrzętnie go schować i już więcej nie użyć. Życie płynie normalnie, Hye Ja doznaje swoich pierwszych rozterek związanych z pracą marzeń. Na klasowym spotkaniu spotyka sukcesywnych znajomych i zawiera nowe znajomości - kolejną miłostkę Joon Hę - pana przyszłego reportera o uroczym uśmiechu. Wszystko nagle wywraca się do góry nogami gdy ojciec Hye Jy ginie w wypadku samochodowym. Dziewczyna chwyta zegarek i za wszelką cenę stara się zmienić bieg wydarzeń co po licznych próbach kończy się tragedią. Hye Ja momentalnie jednego wieczoru staje się siwą staruszką.
Fabuła w tym wydaniu prezentuje się idealnie. Cała akacja dzieje się tak szybko że od ekranu cięzko jest w pewnym momencie odwrócić głowę. Łatwo też się domyśleć że od tego momentu wszyscy oczekują rozwiązania problemu tym bardziej że już podłapaliśmy pierwszy iskry głównej pary Hye Jy i Joon Hy co desparacko w nas drąży nadzieje że ta pra skończy na końcu w przepięknym obrazku happy endingu. Spokojnie spokojnie... Weżcie głęoki wdech bo autor w tym momencie wpakował waszą głowę na naprawdę głębokie wody.
Mnie się historia w tym momencie tak ogromnie spodobała że faktycznie jedyne czego oczekiwałam to tego jednego elementu który naprawi tej okropny burdel jaki się tu rozpanoszył. Hye Ja może i została zabawną staruszką, ale jak się okazuję nie tylko na nią wpłynął negatywnie cały zbieg wydarzeń. Okazuje się że życie Joon Hy kompletnie leci na dno a jej ojciec wcale nie był tym samym zadowolonym człowiekiem co przed zmianą. Zaczynamy w tym momencie oglądać coś co pachnie "Efektem motyla" w jakieś koreańskiej wersji light. Historia juz nie prezentuje nam rozbrykanej nastolatki ale monolog o życiu z perspektywy starszej kobiety. Okazuje się że życie na krawędzi wieku niesie za sobą nie tylko fizyczne konsekwencje. Wspólnie z Hye Ją dostrzegamy prawdy o życiu jakim jest nieuchronne przemijanie oraz konsekwencje wszystkich decyzji i zdarzeń jakie się człowiekowi przytrafiają. Różnorodność problemów od zwyczajnego reumatyzmu w kolanach a dyskryminacją i złym traktowaniem osób starszych przyprawia odbiorcę o chwilę refleksji nad wartością rzeczy posiadanych za młodu. Hye Ja nie tylko desperacko szuka sposobu na powrót do młodości ale i stara się usilnie naprawić rzeczy na które kiedyś mogła mieć wpływ a które obecnie w jej stanie psują się przed jej oczyma.
Chciałabym powiedzieć że tak mniej więcej przedstawia się cały zarys fabularny The Light in Your Eyes, ale ku zdziwieniu wszystkich oglądających pod koniec czeka na was olbrzymia niespodzianka. Jeżeli ja ja skupiliście całą swoją uwagę na złotym zegarku i podróży w czasie to przygotujcie się na kompletny zwrot akcji. Bardzo poruszający, bardzo moralistyczny pełen wzruszeń i litrów łez. Nie ukrywam że musiałam oglądacie ostatnie dwa, trzy odcinki jeszcze razy w niektórych momentach bo straciłam całkowicie rachubę co naprawdę jest rzeczywistością i po zakończeniu wciąż nic nie rozumiałam.
A ja myślałam że dramy z manipulowaniem czasu są "fajne". Pan Kim Su Jin się naprawdę tutaj postarał. Nie dość że poczułam się oszukana to w dodatku strasznie mnie w duszy zabolało zakończenie.
Co do muzyki czy jakiejkolwiek oprawy muzycznej, to nie usłyszmy nic ciekawego. Aktorstwo natomiast prosi się o oklaski. Nam Joo Hyuk jak zawsze płytki w swoich romantycznych rolkach, tak tu prosi się o owacje. Generalnie wszyscy odwalili kawał dobrej roboty. Oklaski dla pani Kim Hye Jy, tym razem tej prawdziwej aktorki. Nie wiem czy osobiście również jest tak przesympatyczną staruszką, ale role wyszła jej genialnie. Aż chciałam się do niej przytulać jak do własnej babci. Kim Ho Jun w roli pajacowatego brata Hye Jy dał mi tyle rozrywki że doprawdy nikt w tej dramie nie musiał już się na nią specjalnie wysilać.
Scenarzystom naprawdę daję 10 za pomysł i wykonanie. Dla takich pozycji człowiek przemierza oceany kdramalandu.
Niepozorna pozycja z bagażem ponadczasowych wartości. Są historie których się nie zapomina i są rzeczy które człowieka przyswaja w niecodzienny sposób. Uwierzcie mi, że dla każdego znajdzie się tutaj coś co zostanie w pamięci na dłużej niż sam repertuar trwał. Jeżeli są tytuły którymi można się poszczycić że się obejrzało, to The Ligh In Your Eyes z pewnością plasuje się do wyższej półki najbardziej wartościowych pomysłów serialowych z jakimi fan się spotka na swoje azjatyckiej drodze. Szczerze od serca polecam każdemu.
Was this review helpful to you?